No właśnie, co ludzie powiedzą,
widząc, że stawiam ten dość niepozorny – acz dość popularny –
serial wyżej od samego Monty Pythona? Czy stanę się pośmiewiskiem
wszystkich fanów humoru angielskiego? Czy ktoś wsadzi mi do
skrzynki pocztowej złośliwego pytona (pun intended!) albo wyśle w
kopercie jadowitego pająka (oczywiście w kopercie z dziurkami na
wentylację, o zwierzątka należy dbać)? Nie wiem. Ale wiecie co?
Nie boję się Was! I tak nie wiecie, gdzie obecnie przebywam, ha ha
ha!
W porównaniu do innych, odlotowych
seriali z tej listy, „Keeping Up Appearances” jest historią dość zwyczajną i całkiem prawdopodobną. Oto bowiem Hiacynta Bucket
(którą zresztą chce, by tytułować ją Bouquet
– ciekawe, dlaczego? ;) ), przedstawicielka angielskiej klasy
średniej, wiedzie sobie spokojne życie na przedmieściach i wydaje
się, że nie ma zbyt wielu problemów poza... no właśnie!
Zachowywaniem pozorów! I martwieniem się, co ludzie powiedzą. Pani
Bucket (ups, Bouquet) pragnie bowiem być postrzegana jaka dama,
spadkobierczyni dobrego, angielskiego wychowania, a swą rodzinę
kreuje niemalże na szlachtę. Tak więc zdanie sąsiadów jest dla
niej bardzo ważne, a jedynym sensem i celem jej życia jest udawanie
kogoś, kim w istocie nie jest.
Nie
trzeba być geniuszem (choć oczywiście sami geniusze ten blog
czytają ;) ), by domyślić się, że to komedia pomyłek i jedna
wielka farsa – Bucket, by podtrzymać iluzję pochodzenia z klasy
wyższej (w co raczej jej sąsiedzi nie wierzą) i pokazania
znajomym, iż jest od nich lepsza, często musi uciekać się do
takiej ekwilibrystyki, że głowa mała. A rodzina nie podziela jej
lordowskich zapędów – ojciec to dość niesforny starszy pan, mąż
marzy tylko o tym, by wyrwać się spod wpływu Hiacynty, a syn –
wieczny student, interesujący się jedynie, hm, kolegami – ciągle kombinuje, jakby tu od rodziców wyciągnąć forsę na kolejne
eskapady.
Źródło: http://lesnygnom.blogspot.com