Magia tego serialu na telewizyjnym ekranie sparawiała, że kiedy
zaczęła się jego emisja na początku 1985 roku, o godzinie 20-tej
pustoszały ulice a zza prawie każdej firanki prześwitywał błękitny
odblask włączonego odbiornika. Cofaliśmy się w czasie o przeszło 400 lat
i prawie przez godzinę przebywaliśmy w niezwykłym świecie starej
kultury, obcych praw i obyczajów - w Japonii.
Jest rok 1600. Cesarstwo Japonii przeżywa niepewny okres. Faktyczną
władzę sprawują feudalni panowie, a kraj, rozbity i wykrwawiony po ponad
stuleciu wojen domowych, powoli jest jednoczony przez ambitnych
dowódców. Tymczasem Japonia staje się obiektem zainteresowania Hiszpanów
i Portugalczyków, którzy, rywalizując o wpływy, snują intrygi
polityczne. W tym zwrotnym momencie historii, podczas sztormu u wybrzeży
kraju rozbija się holenderski żaglowiec "
Erasmus". Nawigator okrętu - Anglik
John Blackthorne
dostaje się do japońskiej niewoli i postawiony zostaje przed obliczem
wielkiego pana Toranagi. Żeglarz zostaje wbrew swej woli wciągnięty w
walkę feudalnych rodów walczących o dominację nad krajem.
Tak w skrócie przedstawia się zarys fabuły amerykańskiego serialu "
Szogun" w reżyserii
Jerry'ego Londona. Serial nakręcony na podstawie wydanej w roku 1975 powieści pod tym samym tytułem pióra
Jamesa Clavella,
a sam autor czuwał bacznie nad produkcją. Fabuła książki (jak i
scenariusza) została luźno oparta na losach angielskiego żeglarza
Williama Adamsa, pierwszego w historii Europejczyka, który dostąpił
zaszczytu pasowania na samuraja. Postać ta po dziś dzień darzona jest w
Japonii wielkim szacunkiem. Pierwowzorem postaci daimyo Toranagi był zaś
Ieyasu Tokugawa, który w bitwie pod Sekigaharą (21 października 1600)
zdławił siły rywali i dał początek dynastii szogunów z rodu Tokugawa,
sprawującej faktyczną władzę nad Japonią przez ponad 250 lat, aż do
1868.
W Europie "Szogun" najpierw zadebiutował w roku
1980 kinach w postaci 125-minutowego filmu,
który - choć ogółem skrócony względem oryginalnego materiału - zawierał
więcej nagości i brutalnych scen, usuniętych podczas montażu wersji
telewizyjnej. Później w telewizji pojawiła się dłuższa wersja serialowa.
Po raz pierwszy na naszych ekranach serial zagościł w
Nowy Rok 1985,
kolejne odcinki wyświetlane były w niedzielne wieczory. Z miejsca
przykuł przed telewizorami rzesze widzów. Podobnie jak w przypadku "
Niewolnicy Isaury",
serial wnosił w codzienne życie pewien powiew egzotyki. Niewątpliwie
wpłynął też na zainteresowanie historią i kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni.
Anjin-san, pan Toranaga i inni bohaterowie serii stali
się stałymi gośćmi w naszych domach. Wielu ludzi tak planowało dzień,
by obejrzeć kolejny odcinek.
Zdradzenie przebiegu fabuły byłoby zbrodnią, której nie zmyje nawet
seppuku; tych, którzy serialu jak dotąd nie widzieli zachęcam do jak
najszybszego nadrobienia zaległości. O jego sukcesie przesądziły wartka
akcja, drobiazgowe odwzorowanie realiów feudalnej Japonii (kostiumy,
scenografia) i przede wszystkim ponadczasowość historii o miłości,
wojnie i zderzeniu dwóch odmiennych kultur. Za budującą klimat muzykę
odpowiadał
Maurice Jarre, ojciec pioniera muzyki elektronicznej
Jeana Michel Jarre’a.
Nie można zapomnieć również o kapitalnej grze Richarda Chamberlaina,
czyli serialowego Blackthorne'a. Co ciekawe, nie był on pierwszym
kandydatem do roli żeglarza. Producenci oraz autor książki z początku
chcieli obsadzić w głównej roli Seana Connery’ego, ten jednak odrzucił
propozycję. Innymi kandydatami byli Roger Moore i Albert Finney. Trudno
dziś jednak wyobrazić sobie, by Chamberlaina mógł zastąpić ktoś inny.
Dzięki rolom w serialach "Szogun" oraz "
Ptaki ciernistych krzewów"
Chamberlain zyskał nad Wisłą niesamowitą popularność. Kiedy w latach
90. przyleciał do Polski, aby odebrać Telekamerę "Tele Tygodnia" dla
najpopularniejszej gwiazdy zagranicznej, witano go jak króla, a na jego
cześć wydano uroczysty obiad w Łazienkach. Wizytę w Polsce aktor
wspominał bardzo ciepło, zwłaszcza przechadzkę późnym wieczorem po
warszawskiej Starówce.
Oprócz Chamberlaina w obsadzie znalazło się wielu innych świetnych aktorów. W rolę Toranagi wcielił się legendarny
Toshiro Mifune, znany przede wszystkim z dzieł Akiry Kurosawy. Portugalczyka, Vasco Rodrigueza grał
John Rhys Davies,
którego młodsze pokolenie widzów kojarzy zapewne z roli krasnoluda
Gimliego w ekranizacji "Władca Pierścien
Ciekawym zabiegiem było pozostawienie wszystkich kwestii
wypowiadanych po japońsku w wersji oryginalnej. Producenci wyszli bowiem
z założenia, że widz powinien wczuć się w pozycję zagubionego na obcej
ziemi żeglarza i rozumieć tylko to, co on. Dlatego też dialogi japońskie
nie były przełożone na angielski (wyjątkiem jest np. wewnętrzny monolog
Toranagi w finale serialu); za tłumacza Blackthorne'owi służyła piękna
lady Toda Mariko (w tej roli Yoko Shimada).
"Szogun" był też serialem, który zmienił oblicze amerykańskiej i
światowej telewizji, gdyż przełamywał tabu dotyczące brutalności i
seksualności - po raz pierwszy na małym ekranie pokazano sceny tortur,
ścięcia głowy człowieka, załatwiania potrzeb fizjologicznych oraz nagie
ciało kobiety (pamiętna scena kąpieli Lady Mariko). Tym samym "Szogun"
przetarł szlak dla wielu późniejszych seriali. Wprawdzie na tle
dzisiejszych historycznych produkcji jak "Wikingowie" czy "Piraci"
wspomniane sceny mogą wydawać się dość niewinne, być może bez "Szoguna"
owe serie mogłyby w ogóle nie powstać.
Na koniec warto wreszcie dodać o polskim akcencie w serialu. W rolę
portugalskiego kapitana Ferreiry wcielił się Władysław Sheybal. Ten
urodzony w 1923 roku w Zgierzu aktor, którego życiorys sam mógłby
posłużyć za kanwę filmowego scenariusza (podczas II wojny światowej
Sheybal za działalność konspiracyjną został aresztowany i skazany na
śmierć, jednakże udało mu się uciec) w roku 1957 wyemigrował do Wielkiej
Brytanii. Gdy postanowił wrócić do aktorstwa, zmieniwszy uprzednio imię
na łatwiejsze do wymówienia dla obcokrajowców Vladek, szybko odniósł
sukces, grając w licznych filmach i serialach, najczęściej role
charakterystyczne obcokrajowców i szwarccharakterów.
Wydawać by się mogło, że międzynarodowe sukcesy naszego rodaka
powinny się stać chlubą dla ówczesnej Polski - nic bardziej mylnego.
Władza ludowa nie darzyła "Vladka" zbytnią sympatią. Pozostając na
Zacho¬dzie i grając w antyradzieckich filmach szpiegowskich (m.in. w
"Pozdrowieniach z Rosji" z cyklu o Jamesie Bondzie) znalazł się na
cenzurowanym, odmówiono mu nawet wizy wjazdowej na pogrzeb rodziców.
Przez długi czas w stosunku do jego osoby panowała w PRL narzucona przez
władze zmowa milczenia, co zaczęło ulegać zmianie dopiero w latach
osiemdziesiątych. Do ojczyzny Władysław Sheybal już nie powrócił, choć
dane było mu dożyć upadku Żelaznej Kurtyny, która go z nią rozdzieliła.
Zmarł w Londynie w roku 1992.
Źródło: http://www.nostalgia.pl