Raz na trzy lata na prywatnej wysepce Hana odbywa się turniej zawodników walk wschodnich. Do turniej zapraszani są światowej sławy mistrzowie karate. Wśród nich zaproszenie przyjmuje Lee - jeden z mnichów klasztoru Shaolin. Na zaproszenie Lee reaguje też rządowa agencja ds. zwalczania przestępczości, której udaje się nakłonić Lee do współpracy. Ma odszukać zaginioną agentkę a także znaleźć ślady przestępczej działalności Hana. Lee dowiaduje się również iż jeden z ochroniarzy Hana odpowiedzialny jest za śmierć jego siostry.
Film "Wejście smoka" to dla Bruce'a, który chciał wypaść dobrze przed amerykańską publicznością było być albo nie być. Początkowe sceny były kręcone bez udziału mistrza, który pojawił się na planie w dwa tygodnie później od rozpoczęciu zdjęć. Zdenerwowany i zagubiony tą całą machiną filmową z czasem przełamał się i produkcja ruszyła z kopyta. Był obecny na planie przez 24 godziny na dobę. Ponieważ odpowiadał za choreografię wszystkich walk musiał zapoznać się z pracą kamer oraz rysować swoje wizje na papierze. Trudno byłoby stwierdzić co w tym filmie było naprawdę a co markowane. Prawdziwa np. była scena walki Lee z Oharrą, w której ochroniarz Hana próbował zaatakować Lee przy użyciu pęknietej butelki. Jak mówił odtwórca roli Oharry, na planie przez przypadek zranił Bruce'a kawałkiem szkła co spowodowało wściekłość mistrza i wyładowanie się na aktorze. Ten boczny kopniak, po którym Oharra wpadł na grupę zawodników obserwujących pojedynek był prawdziwy i ... musiał zaboleć.
Na planie filmu spotkało się dwóch mistrzów sztuk walki a mianowicie Bruce Lee i Bolo Yeung. Bruce zaproponował Yeungowi rolę najsilniejszego wojownika z ludzi Hana, co dziwne rola ta była niema. Przez cały film Bolo nie wypowiada ani słowa (no prawie - raz się odezwał dając sygnał do rozpoczęcia turnieju). Rola ta była dla niego dużym wyzwaniem i doświadczeniem. Bolo darzył dużym poważaniem Bruce'a a podczas zdjęć mistrzowie zaprzyjaźnili się ze sobą co owocowało spotykaniem się w późniejszych czasach i dyskutowaniem nad filozoficznymi aspektami kung-fu. Jednak scenariusz filmu nie przewidywał walki między Brucem a Bolo, który jak pamiętacie ginie z ręki ... a raczej z nogi kogoś innego (szybka śmierć). Rozczarowania nie krył tym Bolo a także widzowie, którzy spodziewali się że mimo widowiskowych walk jakie obejrzeli podczas trwania seansu zobaczą i tą ... jedyną w wykonaniu mistrzów sztuk walki. Mimo to pozostały archiwalne zdjęcia z planu na który panowie trenowali razem.
Także i Jackie Chan miał swoje pięć minut w tym filmie bowiem wtedy jako statysta stawiał swe kroki w najróżniejszych filmach. Nie inaczej było i w "Wejściu smoka" w którym widzowie twierdzą iż widzieli go dwa razy a sam Jackie mówił o trzech pojawieniach się na planie. Pierwsza - najbardziej widowiskowa aczkolwiek też i krótka jest oczywiście scena w podziemiach Hana, kiedy to Bruce łapie go za włosy by za chwilę skręcić mu kark. Innym razem możemy dostrzec go w scenie z udziałem goryli Hana i siostry Bruce'a. Ponoć Chan to ten co dostaje przy moście od dziewczyny w krocze. Trzecia obecność Jackiego to już wyjawił w wywiadzie sam zainteresowany kiedy przyznał iż był także jednym z kaskaderów, kiedy Lee uderza przeciwników mając dwa kije. Ponoć to uderzenie było prawdziwe (wypadek przy pracy). Wtedy to Lee natychmiast przeprosił Chana oraz podkreślił iż może pracować we wszystkich jego filmach. Niestety - na zapewnieniach się skończyło bowiem Bruce zmarł zanim mógł dotrzymać tej obietnicy.
Nieprawdziwa jest oczywiście pogłoska iż w filmie tym pojawia się Chuck Norris. Owszem Chuck zmierzył się w Lee ale to było w "Drodze smoka" gdzie w finałowej scenie obydwaj panowie stoczyli ze sobą walkę.
Ciekawostką jest fakt iż scena początkowa z otwierającą walką pomiędzy Brucem Lee, a Sammo Hungiem została nakręcona już po ukończeniu zdjęć do filmu na specjalne życzenie Bruce'a a scena z gilotyną i kotem to była ostatnia nakręcona scena z udziałem Johna Saxona. Tego samego Johna, który z kin klasy B trafił do takiego filmu i którego nazwisko w czołówce jest przed Brucem Lee. Dlaczego? Ano dlatego, iż nie do pomyślenia było iż nazwisko azjaty w amerykańskich filmach pojawiało się pierwsze. Stąd taka decyzja ale wiadomo iż król był tylko jeden ...
Warto też zwrócić uwagę na muzykę, którą skomponował Lalo Schifrin a która przyniosła mu w pewien sposób nieśmiertelność. Kompozytor bowiem połączył ze sobą dwa światy: Zachodu (reprezentującego popową, jazzująco-funkową muzykę) ze Wschodem (reperezentującego etniczne intstrumentarium). Najbardziej rozpoznawalnym z utworów muzycznych jest oczywiście ścieżka otwierająca film. Nie do przebicia z zastosowaniem gitary funkowej i organów Hammonda połączonych z dęciakami i szybkimi smyczkami. Tego nie można opisać a słuchac można cały czas.
Nie mniej jednak w większości domów zagościły plakaty z podobizną Bruca Lee, które były nagminnie zamieszczane przez wszystkie kolorowe czasopisma.
Wprowadzenie tego filmu zapoczątkowało również zapotrzebowanie na wiedzę o wschodnich sztukach walki. Jak grzyby po deszczu powstawały takie szkółki do których tak samo jak i do kin waliły tłumy.
W 2004 roku film został dodany przez National Film Preservation Board do listy filmów National Film Registry tworzących dziedzictwo kulturalne Stanów Zjednoczonych do przechowywania w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych.
Na bazie filmu "Wejście smoka" pojawił się Franek Kimono. Ta fikcyjna postać wykreowana przez niesamowitego Piotra Fronczewskiego ubrana w białe kimono parodiowała styl disco a jego piosenkę "Ja jestem king Bruce Lee karatę mistrz" znał chyba w tych czasach każdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz