„Kocham piłkę” – taki był roboczy tytuł scenariusza, który stanowił podstawę dla „Piłkarskiego pokera”. Z jednej strony było to wyznanie Janusza Zaorksiego, wiernego kibica, z drugiej sprytna zagrywka, mająca zmylić czujne oko cenzury i działaczy piłkarskich, którzy mogli skutecznie utrudniać lub wręcz uniemożliwić realizację filmu. Reżysera tak naprawdę interesowała ogólna degradacja polskiej rzeczywistości, system rozpadał się, zaś korupcja w środowisku piłkarskim była tylko jednym z przejawów. Zdeprawowany i amoralny świat rodzimego futbolu stanowił doskonałą metaforę ówczesnej Polski. Po zebraniu na planie doborowej obsady, m.in. Janusza Gajosa, Mariana Opani i Jana Englerta, oraz zasięgnięciu opinii od dziennikarzy sportowych, trenerów i zawodników, przystąpiono do realizacji.
Fabuła „Piłkarskiego pokera” skupia się
na osobie Jana Laguny, kiedyś świetnego zawodnika, który strzelił
Związkowi Radzieckiemu dwie bramki, a obecnie sędziego piłkarskiego,
który z powodu przepisów musi przejść na emeryturę. Wcześniej jednak ma
poprowadzić mecz o mistrzostwo kraju, w którym Warszawa Powiśle zmierzy
się z Czarnymi Zabrze. Prezes Czarnych chce wraz z włodarzami
pozostałych klubów założyć „spółdzielnię”, która będzie decydowała o
kolejności w tabeli. Szef stołecznej drużyny również ma swoje plany, w
których główną rolę miałby odegrać Laguna. Kuszony z jednej i drugiej
strony sędzia, którego domeną zawsze była uczciwość, postanawia sam
rozdać karty i przechytrzyć wszystkich.
To, co przede wszystkim rzuca się w oczy
podczas seansu „Piłkarskiego pokera”, to mechanizmy korupcyjne w
polskiej piłce. Spotkania przy stoliku, proponowanie pieniędzy, talonów
na samochód, wyjazdów za granicę, a nawet kobiet. Wszystko da się kupić i załatwić, kwestią sporną jest tylko cena.
Prezesi klubów rywalizują między sobą, podkupując sędziów i piłkarzy,
jednak w świetle reflektorów i w miejscach publicznych zachowują pozory,
przyklejając do twarzy fałszywe uśmiechy. Korupcja zaczyna się już w
B-klasie, gdzie do wygrania meczu wystarczy skrzynka wódki…
Doskonałym posunięciem okazało się
uczynienie głównym bohaterem sędziego – człowieka, który nieustannie
poddany jest presji kibiców, piłkarzy i przede wszystkim działaczy. W
tej niełatwej roli musi zdecydować, czy stanie po stronie wartości i
czystej sportowej rywalizacji, czy też da się wciągnąć w wątpliwie
moralnie gierki. Janusz Gajos, który wcielił się w Lagunę, ma opinię
aktora, który potrafi zagrać wszystko. Jest on niewątpliwie największym
atutem filmu. Naturalność i swoboda, z jaką zagrał sędziego, są
absolutnie fenomenalne. Człowiek, który w piłkę nigdy nie grał, a
kibicem był od święta, sprawia wrażenie przesiąkniętego środowiskiem
futbolowym i doskonale poruszającego się między krętymi korytarzami
zachwianych wartości. Jego cięty dowcip oraz błyskotliwość
doprawiona pewnością siebie sprawiają, że każda scena z jego udziałem
urasta do rangi małego arcydzieła.
Towarzyszący mu Marian Opania jako
przyjaciel z boiska Bolo „Łącznik” to kolejna postać, której nie sposób
zapomnieć. Pracujący jako palacz w Powiślu Warszawa, jest tak naprawdę
człowiekiem od brudnej roboty. Oprócz tego nieustannie próbuje zbić
fortunę, obstawiając wyniki meczów i gonitw. Razem z Gajosem tworzą duet, którego relacje bez zbędnej przesady można porównać do Roberta Redforda i Paula Newmana w „Żądle”.
Oprócz nich na ekranie pojawiają się
także Jan Englert, Edward i Olaf Lubaszenko, Mariusz Dmochowski i
Małgorzata Pieczyńska, a każda z postaci, w które się wcielają,
pozostawia po sobie świetne wrażenie. Obsada stanowi wspaniałe
uzupełnienie inteligentnego i pełnego błyskotliwych dialogów
scenariusza, który jest doskonałą metaforą na rzeczywistość schyłku
PRL-u.
Realizmu produkcji dodaje także fakt, że
w świecie filmu pojawiają się znane postacie ze środowiska
piłkarskiego, dziennikarskiego i estradowego. Mecze komentuje
Dariusz Szpakowski, a na trybunach można dostrzec Kazimierza Górskiego i
Bogdana Łazukę, który w jednej ze scen daje popis wokalny, wykonując
nieśmiertelny utwór Andrzeja Boguckiego „Trzej przyjaciele z boiska”. Na murawie w barwach Powiśla możemy zaś zaobserwować młodziutkiego Dariusza Dziekanowskiego.
Sprytne jest także to, w jaki sposób
twórcy nawiązują do rzeczywistości. Każdy, kto chociaż trochę interesuje
się rodzimym futbolem, bez trudu się domyśli, o jakich drużynach mowa w
filmie. Powiśle to Legia, w kilku scenach uświadamia to nawet
herb na koszulce, który magicznie zmienia się z „P” na „L”, Czarni
Zabrze to Górnik, co sugeruje proporczyk w gabinecie prezesa zespołu
oraz powiązania klubu z kopalnią, a Kokon to oczywiście Widzew. Wyjątek od tej maskarady stanowi wspomnienie dwóch zagranicznych klubów – Realu Madryt i Bayernu Monachium.
„Piłkarski poker” nawet dzisiaj, 25 lat po premierze, jest filmem szalenie aktualnym.
Nie tak dawno, bo w 2006 roku, zatrzymano niejakiego Ryszarda F.,
jednego z najbardziej znanych działaczy piłkarskich w Polsce. Od tamtej
pory zarzuty ustawiania meczów przedstawiono ponad setce osób związanych
ze środowiskiem futbolowym w naszym kraju, m.in. piłkarzom, trenerom i
obserwatorom PZPN. Zapytany o te wydarzenia oraz o realizację drugiej
części filmu Janusz Zaorski stwierdził, że nakręci ją, kiedy pierwsza
przestanie być aktualna.
Polecam „Piłkarski poker” nie tylko
wszystkim kibicom piłkarskim w Polsce, ale także osobom, które bacznie
obserwują otaczającą nas rzeczywistość, bo jest to doskonałe studium
ówczesnego systemu, który idealnie wpasowuje się w obecne realia. Pięknie
odrestaurowany film nabrał kolorów i wyrazistości i z całą pewnością
będzie stanowił cenną pamiątkę na półce każdego kibica i szanującego się
kinomana.
Źródło: http://film.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz