Poszukiwany poszukiwana
Skończyły się lata 60-te. a z nimi skończyły się lekkie, wodewilowe,
rozśpiewane, szerokoekranowe komedie Stanisława Barei, realizowane w
Zespole Filmowym "Rytm". Nowy rozdział otworzył "Poszukiwany
poszukiwana", napisany wspólnie z Jackiem Fedorowiczem. Bohaterem filmu
jest Stanisław Maria Rochowicz, pracownik muzealny, który pewnego dnia
ma pecha być oskarżonym o kradzież obrazu. Płótno to, przedstawiające
dłoń, pędzla wyszczekanego i upierdliwego artysty Bogdana Adamca, jest
właściwie bezwartościowym knotem, lecz jako "dzieło sztuki" przedstawia
sporą wartość finansową, a za jego brak w magazynie muzeum, Bogu ducha
winnemu Rochowiczowi grozi 5 lat więzienia. Nie mając innego wyjścia,
przebiera się on za kobietę i ucieka, by w spokoju namalować replikę
obrazu i podrzucić do magazynu. Lecz żeby przetrwać musi, jako Marysia,
podjąć pracę gosposi. Ludzie u których znajduje zatrudnienie to
indywidua wszelkiej maści...
Pomysł na film przyniosła Barei jego żona, pracująca jako kustosz w
Muzeum Narodowym (zupełnie jak matka Kasi Pióreckiej z serialu
"Zmiennicy"), gdzie miała miejsce podobna sytuacja z zaginionym
eksponatem. Początkowo w roli Stanisława/Marysi miał wystąpić współautor
scenariusza Jacek Fedorowicz. Po nieudanych zdjęciach próbnych, w
których brał udział także Janusz Gajos, rolę ostatecznie przyjął
Wojciech Pokora, tworząc jedną ze swych najlepszych kreacji. Pomimo
przypisywanych filmowi przedwojennych koneksji (w "Czy Lucyna to
dziewczyna" (1934), również miały miejsce przebieranki i wynikająca z
tego komedia pomyłek), "Poszukiwany poszukiwana" to dzieło świeże, na
wskroś współczesne, z ostrzem satyry celnie wymierzonym w ówczesną
peerelowską, absurdalną rzeczywistość. Widzimy ją szczególnie wyraźnie
pod postacią chlebodawców Marysi. Pierwsze z nich to małżeństwo
Karpielów z nieopatrznie zameldowaną u nich byłą gosposią, która ani
myśli się wynieść. Drugie małżeństwo ma rozwydrzonego syna (jeszcze
bardzo młody Filip Łobodziński), którego Marysia szybko doprowadza do
porządku.
Następny jest "pan profesor", oficjalnie badający zawartość cukru w
cukrze, czyli po prostu pędzący bimber na skalę przemysłową, a po
zdemaskowanu chcący się z Marysią ożenić. Na jego polecenie Marysia
wykupuje na mieście dziesiątki kilogramów cukru, co prowadzi do wybuchów
paniki i proroczych scen, jakie naprawdę miały miejsce w sklepach PRL-u
kilka lat później. Ostatnim chlebodawcą Marysi jest człowiek, będący "z
zawodu dyrektorem", grany przez doskonałego Jerzego Dobrowolskiego. Tu
Bareja sobie poużywał, portretując "dyrektora", jako mało rozgarniętego
karierowicza z wysokim mniemaniem o sobie. Jego kwestie dialogowe to
pyszny przykład absurdalnej, partyjnej nowomowy, która pod postacią
elokwencji i pozornej kompetencji ukrywała stek bzdur. W "Poszukiwanym
poszukiwanej" natykamy się także na wzmiankę o prześladującym Bareję
Grunwaldzie. W scenie przesłuchania u prokuratora, Rochowiczowi
przypomniane zostaje jego pijackie odgrażanie się, że "przemaluje
Grunwald na zielono". Jest to także pierwsze spotkanie Barei ze
Stanisławem Tymem. Tym, poprzez znajomość z Fedorowiczem poprosił
reżysera o jakąkolwiek rolę. Dostał ręce, które w czołówce przystawiają
pieczątki na obrazach :) W kolejnych filmach współpraca obu panów
Stanisławów ulegnie znacznemu zacieśnieniu.
Podczas kolaudacji zarzucanio reżyserowi niespójność fabuły, rozbitej
na szereg epizodów i konfrontacji Stanisława/Marysi z nieznośną
rzeczywistością. Nie wiedzieli oni, że właśnie są świadkami narodzin -
nie, nie nowej świeckiej tradycji - lecz specyficznego stylu reżysera,
który rozwinięty, doprowadzi Stanisława Bareję na szczyty popularności.
Źródło: http://www.film.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz