poniedziałek, 21 listopada 2016

Miliard w rozumie

Rzadko się zdarza, by teleturniej pojawiający się w polskiej telewizji, nie był pomysłem zaczerpniętym z innego kraju. A tak było w przypadku teleturnieju Miliard w rozumie, który na antenie TVP 1 pojawił się w 1993 roku. Jego prowadzącym był Janusz Weiss. 
   Teleturniej składał się z kilku rund. Przedstawię zasady obowiązujące w 1999 roku. Udział w każdym teleturnieju brały cztery osoby. Program składał się z kilku rund:
 
   Runda 1 - Pytanie dla każdego. Uczestnik nr 1 z tablicy, na której umieszczonych było 36 kategorii pytań (6 rzędów po 6 kategorii) losował jeden poziomy rząd z kategoriami. Spośród wylosowanego rzędu pytań wybierał kategorię, z której chciał usłyszeć pytanie. Następnie prowadzący naprzemiennie zadawał po dwa pytania z danej kategorii uczestnikowi nr 1 i nr 2. Następnie uczestnik nr 2 dokonywał losowania i na podobnej zasadzie odpowiadali uczestnicy nr 2 i 3. Następnie brali w rundzie udział uczestnicy nr 3 i 4, a na końcu uczestnicy nr 4 i 1. Za każdą prawidłową odpowiedź uczestnik otrzymywał punkt. Mogło się zdarzyć, że za prawidłową odpowiedź uczestnik mógł otrzymać tzw. "premię", czyli dodatkową nagrodę (zazwyczaj Encyklopedia PWN). Na tablicy znajdowały się oprócz kategorii także znaki - dwa wykrzykniki oznaczały na przykład, że zawodnik wybierał dwie kategorie - jedną dla siebie i rywala, a kolejną dla dwóch przeciwników (czyli np. gracz nr 1 wybierał nie tylko kategorię, na którą odpowiadał on i gracz nr 2, ale też kategorię, na którą później odpowiadali gracze nr 2 i nr 3). Wyboru mógł dokonać z całej tablicy, czyli wszystkich kategorii. Był też jeden wykrzyknik, iks, znaki zapytania oraz dwie strzałki tworzące kąt prosty (wektory). Wykrzyknik oznaczał możliwość wyboru dowolnej dziedziny z całej tablicy. Znak zapytania - pytanie niespodzianka (możliwe z każdej kategorii), wektory - możliwość wyboru kategorii nie tylko z linii poziomej, ale też pionowej. Iks (krzyżyk) natomiast oznaczał powtórne losowanie z wyeliminowaniem jednego szeregu kategorii.
   Runda 2 - Pytania dla wszystkich. Losowanie kategorii odbywało się na podobnych zasadach. Każdy uczestnik losował raz rząd i wybierał kategorię. Prowadzący zadawał pytanie, na które odpowiadali wszyscy uczestnicy, odpowiedź zapisując na tabliczkach. Na odpowiedź mieli 15 sekund. Następnie prowadzący sprawdzał odpowiedzi (uczestnicy pokazywali tabliczki) i mówił, kto odpowiedział prawidłowo. Za dobrą odpowiedź uczestnik otrzymywał dwa punkty.
   Runda 3 - Konkurs Janusza W. W materiale filmowym prezentowano cztery fragmenty związane z wybraną dziedziną (historia, botanika, itp.). Zadaniem uczestników było odgadnięcie, co w kolejnych fragmentach widzieli na filmie - np. nazwy ptaków, nazwiska pojawiających się ludzi, itp. Zazwyczaj za poprawne wszystkie odpowiedzi uczestnik zdobywał dwa punkty, za trzy jeden punkt, za mniej niż trzy - nie zdobywał punktów.
   Runda 4 - Skojarzenia. Prezentowane były różnego rodzaju zdjęcia związane z odpowiedzią na pytanie. Na zasadzie skojarzeń trzeba było dać prawidłową odpowiedź na pytanie zadane przed wyświetlaniem obrazów - np. co to za miejsce, jak się nazywa twórca, itp. Za prawidłową odpowiedź uczestnicy otrzymywali dwa punkty.
   Runda 5 - Encyklopedia. Jeden z uczestników, do którego podchodził z encyklopedią prowadzący, otwierał ją na przypadkowej stronie. Następnie prowadzący wybierał z encyklopedii, z otwartych dwóch stron hasło, które ogłaszał uczestnikom. Następnie czytał trzy warianty wyjaśnienia danego hasła (np. czy ekshibicjonizm to...). Zadaniem uczestnika było wybrać odpowiednie wyjaśnienie hasła. Dobra odpowiedź - dwa punkty.
   Runda 6 - Kto pierwszy. Prowadzący czytał osiem pytań, odpowiedzi udzielał ten, kto pierwszy zgłosił się do pytania. Można było zgłaszać się przed usłyszeniem pytania. Za dobrą odpowiedź uczestnik otrzymywał punkt, za złą punkt tracił.
   Dwóch uczestników przechodziło do kolejnego odcinka - rundy. Łącznie w pierwszej części sezonu brało udział 16 uczestników, którzy w kolejnych odcinkach rywalizowali między sobą aż do wyłonienia jednego zwycięzcy, który wygrywał tytułowy Miliard, a po denominacji - 100 tysięcy złotych.
   W pierwotnej wersji teleturnieju w każdym odcinku uczestniczyło dwóch zawodników, jeden przechodził do kolejnego programu. Pierwsza runda przypominała tę z późniejszej wersji - z tym, że każdy uczestnik wybierał po dwie kategorie, a prowadzący zadawał z każdej kategorii po jednym pytaniu. Za dobrą odpowiedź - jeden punkt.
   W kolejnej rundzie prowadzący zadawał pytania z listy 70 pytań. Uczestnik wybierał numer pytania, na które odpowiadał. Dobra odpowiedź - jeden punkt. Każdy uczestnik odpowiadał na cztery pytania.
   Kolejna runda to zadanie, do którego trzeba było użyć głowy. Na przykład z fizyki lub chemii. Nie chodziło liczenie, ale na przykład zrobienie chemicznego doświadczenia i opisanie go. Za prawidłowe wykonanie zadania - dwa punkty.
   Czwarta runda - losowanie jak w pierwszej, a dalszy ciąg przypominał rundę zwaną "Konkurs Janusza W.". Prawidłowa odpowiedź - dwa punkty.
   Runda piąta - przypominała trzecią, czyli do wykonania jakieś zadanie (np. wygranie czegoś na cymbałkach). Jury decydowało, ile punktów otrzymują uczestnicy.
   Szósta runda - Dwa zadania z zapisywaniem odpowiedzi na tablicy: np. zadanie z podręcznika z podstawówki (np. matematyczne). Dwa punkty za prawidłową odpowiedź.
   Siódma runda - życiorys. Prowadzący czytał życiorys kogoś znanego w trzech fragmentach. Za poprawną odpowiedź w trakcie pierwszego fragmenru można było zgarnąć 3 punkty, drugiego dwa, a trzeciego jeden. Uczestnicy mieli prawo udzielić raz błędnej odpowiedzi. Odpowiedzi uczestnicy udzielali na tablicy. Gdy uczestnik udzielił odpowiedzi, zatrzymywał czytanie słowem Stop, prowadzący sprawdzał i mówił, czy poprawna odpowiedź.
   Ostatnia runda to encyklopedia, ale na innych zasadach niż w późniejszych latach. To znaczy hasło i trzy możliwe definicje wybierali sami zawodnicy, nawzajem próbując siebie wprowadzić w błąd. Jeśli rywal wskazał błędną odpowiedź, zadający zdobywał dwa punkty.
   W przypadku remisu następowała dogrywka na zasadach rundy drugiej. To znaczy prowadzący zadawał pytania naprzemiennie obydwu uczestnikom dopóki na tablicy wyników przestał widnieć remis.
   W 2002 roku rundy były następujące:
1) Poznajmy się - szesnaście kategorii, z których uczestnicy wybierali po jednej i odpowiadali z niej na pytanie. W sumie każdy odpowiadał na dwa pytania. Następnie uczestnicy wybierali kategorie dla przeciwnika (także dwie). Jeśli ktoś odpowiedział źle - tracił 250 zł (uczestnicy zaczynali program z kwotą 2,5 tys.), pieniądze trafiały do tzw. rozumu, a pytanie trafiało do przeciwnika, który również tracił pieniądze, jeśli nie odpowiedział prawidłowo. Jeśli dwaj uczestnicy odpowiedzieli źle - pytanie prowadzący zadawał telewidzom. Za prawidłową odpowiedź ktoś mógł wygrać drobną sumę pieniędzy (250 zł.?)
2) Skojarzenia - na zasadzie z poprzednich lat, z tym, że każdy z uczestników odpowiadał na inny ciąg skojarzeń. Błędna odpowiedź - strata 250 zł.
3) Najszybsze pytania - prowadzący czytał 10 pytań, na które uczestnicy mieli odpowiedzieć tak lub nie (bez zastanowienia). Odpowiadali naprzemiennie. Za każdą błędną odpowiedź - 250 zł kary.
4) Konkursy Janusza W. Zasady jak w 3 rundzie w latach 1995-2000, z tym, że każdy miał swój konkurs (prowadzący przygotowywał w sumie trzy konkursy z różnych kategorii, by uczestnicy mieli wybór).
5) Wielka zmyła - hasła z encyklopedii. Prowadzący czytał hasło i jego definicję, w którą wpleciona była zmyłka - błąd. Zadaniem uczestnika było wychwycić ów błąd.
6) Kto pierwszy? Zasady jak we wcześniejszych latach. Łącznie sześć pytań. Jednego nie jestem pewien - wydaje mi się w przypadku dobrej odpowiedzi uczestnik zabierał pieniądze (250 zł) z puli przeciwnika. Zła odpowiedź strata pieniędzy (na rzecz rozumu). Mogę się jednak mylić...
   Oczywiście widziałem też programy z innymi rundami, kategoriami pytań i zasadami, ale opisałem te, które wydawały mi się najbardziej pamiętne. Początkowo program pojawiał się w czwartki ok. 17.20 (po Teleexpresie), potem w soboty około południa (np. 13). Teleturniej zniknął z anteny TVP w 2005 roku.
   I jeszcze ciekawostka - w połowie lat 90 w ferie pojawił się program Ferie z miliardem, na zasadach teleturnieju Miliard w rozumie. Był to teleturniej dla nastolatków (uczniów), a prowadzącym był Janusz Weiss. Przyznam, że byłem zachwycony, że powstała ta wersja programu, szkoda jedynie, że tylko w jedne ferie.

Gol - magazyn piłkarski

Poniedziałek, program TVP 2, najczęściej między 16 a 16.30 (chociaż pory zdarzały się różne). Właśnie wtedy zaczynał się krótki, niespełna półgodzinny magazyn piłkarski o nazwie Gol. W jego trakcie pokazywane był skróty z meczów ekstraklasy z poszczególnych kolejek. Do historii przeszły komunikaty, w których informowano, że z przyczyn technicznych lub... (tu wpisać cokolwiek) bramek z tego czy owego meczu nie pokażemy.
   Prowadzącym program był Jacek Laskowski, zastępował go czasami Jacek Jońca. Skróty były ubogie, niewiele można było zobaczyć, co było skutkiem tego, że coraz więcej praw do pokazywania meczów nabywały telewizje płatne. Program po raz pierwszy pojawił się w 1995 roku, po raz ostatni zaś w 2002 roku. Szczególnie na początku był to właściwie jedyny program, gdzie kibice mogli zobaczyć bramki z polskiej ligi. Teraz wszystko można znaleźć w internecie...
   Każdy, kto oglądał ów magazyn zapewne kojarzy jego czołówkę złożoną z fragmentów kilku meczów. 
 
 
 Gdy byłem młodszy, zastanawiałem się, z jakich meczów pochodzą owe skróty. Oto rozwiązanie:
1) "To dośrodkowanie tam na pole karne wprost na głowy Brazylijczyków...", dalszy ciąg niestety nawet nie próbuję zrozumieć. Ten fragment pochodzi z meczu Polska - Brazylia 0:4 (1/8 finału MŚ, 16 czerwca 1986). 
 
2) "Boniek do Buncola, cudowna akcja". Gol na 4:0 w meczu Polska - Peru 5:1 (faza grupowa MŚ 1982, 22 czerwca 1982). 
 
3)  "Nie ma spalonego, znakomita sytuacja". Gol Ryszarda Stańka na 2:2 w meczu Polska - Hiszpania 2:3 (finał IO w Barcelonie, 8 sierpnia 1992).

4) "Szansa! Go... aj Jezus Maria!" Zmarnowana znakomita sytuacja Marka Leśniaka w meczu Polska - Anglia 1:1 przy stanie 1:0 (eliminacje MŚ 1994, 29 maja 1993)
 
5) "Wykorzystał ten moment zagapienia i 2:0". No i tu jest problem... Pokazany jest skrót z meczu Polska - Katar 2:0, gol Marcina Jałochy na 2:0 (IO w Barcelonie 1992, 1 sierpnia 1992), ale... ten mecz komentował Dariusz Szpakowski, tymczasem słychać głos Jacka Laskowskiego. Podobno komentarz pochodzi z meczu Brazylia - Holandia z MŚ 1994.

6) "Proszę państwa trzecia bramka wisi w powietrzu" Polska - Belgia 3:0, ostatnia bramka Bońka (MŚ 1982, druga faza grupowa, 28 czerwca 1982).

7) "Idzie środkiem Kowalczyk, ale tam dośrodkowanie do Cyzio... Jest Kowalczyk!". Trafienie Wojciecha Kowalczyka na 2:0 w meczu Sampdoria - Legia 2:2 (1/4 finału PZP, 24 marca 1991 roku).

8) "Teraz, teraz, teraz, teraz....Gooool". Ponownie Polska - Anglia 1:1, gol na 1:0 Dariusza Adamczuka (eliminacje MŚ 1994, 29 maja 1993). Z tym, że z owego meczu pochodzi tylko wspólny okrzyk Szpakowskiego i bodaj Lubańskiego "Gol", a także skrót. Poczwórne "teraz" pochodzi zaś z meczu Polska - Portugalia 1:0 (MŚ 1986, faza grupowa, 7 czerwca 1986).

Śmiechu warte

Śmiechu warte, a więc program rozrywkowy prowadzony długi czas przez Tadeusza Drozdę, to program, który bardzo długo pojawiał się w telewizji. Po raz pierwszy został wyemitowany w maju 1994 roku, po raz ostatni zaś pojawił się w roku 2009. Emitowany był przez TVP 1 w niedzielę po Teleexpresie.
   W późniejszych latach nastąpiła zmiana prowadzącego. Wg wikipedii innymi prowadzącymi byli m.in. : Krzysztof Piasecki, kabaret Jurki czy Joanna Bartel. Pamiętam za to, że zawsze, gdy prowadzącym jeszcze był Drozda, towarzyszyła mu jakaś dziewczyna (chyba najdłużej Katarzyna Suchorzewska, choć chyba na początku miała inne nazwisko).
   O czym był program? W założeniu miał bawić widza. Pojawiało się w nim mnóstwo materiałów video z różnego rodzaju zabawnymi scenkami. Nie dało się jednak nie zauważyć, że zdecydowana większość była "planowana". Poszczególne materiały (albo kilka materiałów) były przedzielone "gadaniem" Drozdy, który swoimi tekstami starał się przygotowywać widza do tego, co zobaczą oraz pewnie także bawić.
   Na zakończenie programu odbywała się walka o nagrody. Spośród pięciu wybranych filmów (nadesłanych przez widzów) jury wybierało ten, który ich zdaniem był najzabawniejszy. Kto tworzył jury? Osoby wybrane z publiczności w studiu. Wyboru, a raczej losowania dokonywał Drozda, który rzucał piłeczki w kierunku publiczności, a ten kto złapał, stawał się częścią jury (łącznie pięć osób). Następnie prezentowano pięć filmów. Po ich emisji Drozda zadawał pytanie w stylu, czy wybieracie film nr 1? I tak po kolei. Wybrane jury miało coś w stylu policyjnego lizaka i jeśli ktoś decydował się na wymieniony film, podnosił go do góry. Wygrywał film z największą liczbą głosów. W przypadku dogrywki głosowano jedynie na filmy, które miały po dwa głosy. Chyba nie zdarzyło się, by każdy film miał tyle samo głosów... 
   Nagrody? Za przyjęcie filmu do emisji - 100 zł. Zwycięzca dostawał chyba tysiaka, a na pewno jakieś nagrody. Za zajęcie drugiego miejsca również przewidziana była nagroda. Znacznie więcej można było wygrać w Nagrodzie miesiąca - nie wiem czy zawsze, ale w którejś edycji do wygrania był samochód. Mam skojarzenie, że do konkursu o nagrodę miesiąca kwalifikowały się filmy, które były nagradzane w poszczególnych odcinkach, nie pamiętam jednak dokładnie. Była też nagroda roku (zapewne walczyli o nią zwycięzcy poszczególnych miesięcy). Spora kwota - ok. 100 tysięcy do wygrania.
   Na początku nawet lubiłem oglądać ów program, później jednak, kiedy byłem nieco starszy, filmiki nie wydawały mi się wcale tak mocno zabawne, może z drobnymi wyjątkami. Pewnie stałem się bardziej wymagającym odbiorcą. 
   Jak to zwykle bywa Śmiechu warte nie jest programem wymyślonym w Polsce. Powstał na licencji amerykańskiego programu America's Funniest home video, wciąż emitowanego w USA. Powstało też wiele wersji w innym kraju. We Francji program na przykład nazywał się "Video Gag", w Kanadzie "Drole de video", w Wielkiej Brytanii "You've been framed", a w Szwecji "Lat kameran ga".
 

Tajemnicze złote miasta

Początek lat 90, poniedziałkowe popołudnie, TVP2, wówczas to po raz pierwszy w Polsce został wyemitowany serial animowany zatytułowany Tajemnicze złote miasta. Składał się z 39 odcinków, a głównymi jego bohaterami była trójka dzieciaków: Esteban, Zia, Tao, a także towarzyszący im w podróży dorosły o imieniu Mendoza. Pamiętam, że imię Mendoza po emisji tego serialu używaliśmy w ramach... obrażania innych. Tak jakby nieco zmienioną wersję obraźliwego słowa "menda".


   Serial opowiada o podróży naszych bohaterów, szukających złotych miast (tak w zasadzie to na nich najbardziej zależało Mendozie). Ścigał ich Pizarro, który również chciał owe miasta odnaleźć. Znajdują po drodze mnóstwo dziwnych miejsc i wynalazków - choćby Statek Solaris, czy też latającą machinę zwaną Złoty Kondor. Wynalazki były napędzane energią słoneczną. Spotykają też po drodze różnych ludzi, jak Amazonki, czy wrogo w owym serialu nastawiony do nich ród Olmeków.
   Z tego co wiem w późniejszych latach nakręcono dodatkowych 26 odcinków, a bohaterowie w nowym serialu byli o kilka lat starszych. Tej części jednak nie widziałem. A wracając do pierwszej serii -  kilka lat po pierwszej emisji serial został powtórzony na kanale RTL7. Emitowany był też w wielu innych krajach, jak np. Niemcy, Szwecja, Francja czy Włochy.
   Serial nie był zdubbingowany, puszczano go z lektorem. Jeśli ktoś chciałby sobie przypomnieć co nieco, poniżej linki. Mnie osobiście bardzo się ów serial podobał, kilka lat temu obejrzałem go w internecie (w wersji z napisami) ponownie i znów byłem nim zachwycony. Podoba mi się również piosenka z czołówki. Polecam.



Nieustraszony

Dziś czas na kolejny serial, który był emitowany w latach 90 na Polsacie, za którym po prostu przepadałem. Mowa o serialu Nieustraszony.



   Emitowany był w czwartki o 20. Główną rolę grał David Hasselhoff. Wcielił się w postać Michaela Knighta, który pracując dla Fundacji na rzecz Prawa i Rządu rozwiązywał zagadki kryminalne, tropił bandytów, słowem - zbawiał świat. Pomagał mu w tym supernowoczesny samochód KITT, który potrafi mówić i myśleć, sam potrafi jeździć, otwierać drzwi, itp. Miał także funkcje typu skanowania pomieszczeń (tego, kto kryje się za ścianą). Michael porozumiewał się z nim na odległość za pomocą urządzenia przypominającego zegarek.
   W Polsce serial pojawił się w 1995 roku. Łącznie nakręconych zostało 90 odcinków. Serial w późniejszych latach emitowany był przez TV 4, a także TVP 1. Telewizja Polska puszczała jednak ten serial chyba tylko na zasadzie zapchajdziury, kto bowiem może pozwolić sobie na oglądanie telewizji o 10 rano? Zresztą dziwne było tłumaczenie. Do dziś pamiętam, że po obejrzeniu jednego z odcinków na jedynce zastanawiałem się, dlaczego imię samochodu tłumaczone jest jako "K", czy też "Ka"...
   W tym roku serial pojawił się na kanale 13TH Street Universal. Nie jest on jednak dostępny dla wszystkich, więc na pewno nie będzie cieszył się sporą oglądalnością.
   Oryginalny tytuł serialu brzmiał Knight rider. Na wspomniane 90 odcinków złożyły się 4 serie kręcone w latach 1982-1986. Emitowano go w wielu krajach na całym świecie. Pojawił się m.in. w Hiszpanii, Kolumbii, Argentynie, Meksyku, Chile, Peru, Dominikanie, Paragwaju, Włoszech, Francji, Portugalii, Niemczech, Węgrzech, Finlandii, Czechach, Litwie czy Rosji. Cieszył się sporą popularnością, nic dziwnego, że nakręcono kilka dodatkowych filmów i seriali nawiązujących do owego Nieustraszonego.

   I jeszcze kilka ciekawostek związanych z tym, pod jakim tytułem wyświetlany był ów serial w innych krajach:
Rosja - Rycar dorog
Łotwa - Celojosais bruninieks
Litwa - Ratuotas riteris
Francja - K 2000
Finlandia - Ritari Assa
Włochy - Supercar
Turcja - Kara Simsek
Japonia - Naitoraida
Korea Płd. - Jeongyeog Zjagjeon
Chiny - Pili youxia

ZULU GULA

W kraju Zulu Gula życie to poemat, szkoda, że takiego kraju nie ma.... Tak kiedyś kończył się program satyryczny/rozrywkowy, zatytułowany Zulu-Gula.

 
   Jeden z pamiętnych tekstów z tego programu brzmiał: "Murarz, to jest bardzo delikatna cłowiek. Jemu się zawse myli zaprawa z zakąską, więc woli od razu się zaprawic i zakąsic."... Za to najczęściej padało sformułowanie: "Proszę państwa, Polska, to jest bardzo ciekawa kraj..."
   Satyryczny program trwał średnio 10-15 minut. Emitowany był w TVP 1 w latach 1992-1995,. najpierw w czwartki, a następnie w piątki przed wieczorynką. Program satyryczny wyśmiewał polską rzeczywistość, przywary i cechy Polaków. Rolę Zulu-Guli grał Tadeusz Ross, ubrany w żółty beret i czerwoną marynarkę. Odgrywał rolę przybysza z innej planety...
   Program cieszył się sporą popularnością, dziwi więc, że wytrwał na antenie ledwie trzy lata. Nie przypominam sobie, by puszczano gdzieś powtórki. Za to pamiętam, że w 1995 roku w tygodniku telewizyjnym "Tele-świat" przez kilka miesięcy zamieszczane były teksty autorstwa "Zulu-Guli". Często były dosyć zabawne.
   Dziś wielu młodych nie wie, kto to był Zulu-Gula. Dlatego dla przypomnienia - ciekawe fragmenty tego programu :

czwartek, 10 listopada 2016

KOC - Komiczny Odcinek Cykliczny





   Pamiętacie program satyryczny emitowany przez TVP 2 w sobotnie wieczory (ok. 21.30) w latach 1995-2000? KOC, czyli Komiczny Odcinek Cykliczny to program, w którym prezentowano różnego rodzaju żartobliwe scenki, piosenki, itp. Autorami byli Sławomir Szczęśniak i Paweł Wasowski, a równie często na ekranie pojawiała się Lucyna Malec.
   Nie każdy zapewne przepadał za typem humoru (często abstrakcyjny) prezentowanego w owym programie. Ja przepadałem za tym programem. Szczególnie do gustu przypadły mi dwa punkty często pojawiające się w owym programie. Pierwszy z nich to PKP (Poczet Królów Polskich), w których rapując T-raperzy znad Wisły (a więc autorzy programu) przybliżali widzom postaci polskich królów. Można było m.in. usłyszeć, że: "Jan Kazimierz, postać bycza, lecz na kartach Sienkiewicza", "Mieszko, Mieszko, mój koleżko", "Ty Łokietku, ty malutki, byłeś wielki, chociaż krótki"...
 
   Drugim punktem, który lubiłem, był PKS, czyli Przegląd Książek Szkolnych. W podobny sposób jak królów prezentowano w tym cyklu lektury szkolne. Jedną z nich była "Zemsta", a refren brzmiał mniej więcej tak: "Zemsta Fredry, Fredry Zemsta, to dla ludzi strawa gęsta...".
   W programie można też było usłyszeć szereg innych piosenek, niektóre w stylu disco. Najbardziej w pamięci utkwił mi przebój "Ero-disco". 
 
Fragment piosenki brzmi: "Kiedy z tobą tańczę to myślę o ślubie - przestań ściemniać mała, bo tego nie lubię..."

Ulica Sezamkowa

   Pamiętacie puszczaną na początku lat 90 amerykańską wersję Ulicy Sezamkowej? Program pojawił się w telewizyjnej dwójce i trwał godzinę. Nie emitowano wszystkich odcinków tego programu, nie emitowano nawet odcinków od początku (co akurat można zrozumieć, bo początkowe odcinki mogły już dawno się zdezaktualizować). Z tego co pamiętam na dwójce emitowane były odcinki między 2400, a 2700. Nie po kolei, wyrywkowo. Zdarzało się, że po emisji dajmy na to odcinka nr 2540, tydzień później puszczano odcinek nr 2470.
   Ulica Sezamkowa to program edukacyjny dla dzieci. W Polsce wersja amerykańska była puszczana z lektorem. Pojawiał się w soboty, jakoś w okolicy 11 lub 12, ale dokładnej godziny niestety nie pamiętam. Występowały w nich muppety. Bohaterami byli m.in. Kermit Żaba, Ernie, Bert, Ciasteczkowy Potwór, Elmo, Telly, Oscar, Grover, Wielki Ptak czy też Nochal (Snuffy). Te akurat imiona bardziej do mniej przemawiają, niż przerobione na polskie (Tolek, Hubert, Emil, itp.). Program był ciekawy, oprócz muppetów występowali w nim ludzie, były prezentowane różne ciekawostki ze świata, uczono liter i cyfr. Dla mnie był to pierwszy kontakt z językiem angielskim.
   Program po kilku latach zniknął z anteny, a w zamian zaprezentowano polską wersję Ulicy Sezamkowej. Pojawiła się bodaj w 1997 roku, a głównymi bohaterami byli Owieczka Beata i Smok Bazyli. Pojawiały się również fragmenty programu amerykańskiego, ale odpowiednio przygotowane i zdubbingowane. Szczerze mówiąc polska wersja nie przypadła mi do gustu. Nie tylko dlatego, że trwała zaledwie pół godziny. Nie dziwię się, że nie przetrwała zbyt długo.
   Ulica Sezamkowa powstała w 1969 roku w USA pod nazwą Sesame Street. Do tej pory nakręcono ponad 4300 odcinków. Program trafił do większości krajów na świecie. W części z nich powstały krajowe wersje - jak np. w Wielkiej Brytanii, Rosji czy Chinach. W Polsce, po zakończeniu emisji Ulicy Sezamkowej prezentowany były na kanale Minimini inne programy, w których występowali bohaterowie z Sezamkowej, jak np. Bawmy się Sezamku.
   W ramach ciekawostki przedstawiam natomiast nazwy programu Ulica Sezamlowa w kilku innych językach:
Włochy: Sesamo apriti
Turcja: Susam Sokagi
Szwecja: Sesam
A pod tym linkiem znajdziecie fragment programu w języku angielskim.

Yattaman


   Kolejna porcja wspomnień z dzieciństwa. Kolejną bajką, którą wiele dzieciaków 20 lat temu się zachwycało, było anime Yattaman.
   Po latach, jakiś czas temu, obejrzałem wszystkie odcinki tej bajki. I w mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie. Co takiego mnie zachwyciło w tej bajce? Przecież jest ona niezwykle prosta, scenariusz niemal każdego odcinka przewidywalny aż do bólu, odcinki były niezwykle do siebie podobne... 
   Bohaterem bajki była para bohaterów - Gan-chan i Janet (Yattaman i Yattamanka), którzy walczyli z bandą Drombo (Dronio, Boyakki, Tonzler). Banda owa miała za zadanie znaleźć części kamienia Dokuro, Yattamani chcieli im w tym przeszkodzić. W każdym odcinku banda Drombo konstruowała nowego robota, który walczył z wytypowanym robotem przez Yattamana.
   Yattaman miał do dyspozycji najpierw tylko Yatta-psa, potem także Yatta-pelikana i yatta-rybę. W jednym z odcinków yatta-pies został zniszczony, z jego części powstał yatta-król. W nim po pewnym czasie skrywały się trzy inne roboty, z których jeden w danym odcinków ruszał do boju - yatta-panda, yatta-doiler i yatta-bull. Pod sam koniec pojawili się jeszcze yatta-słoń (zastępca króla) i yatta-mistrz (dodatkowy robot siedzący w środku). Ten cały yatta-mistrz był po prostu beznadziejny...
   Jak wybierano robota? Robbie-robbie, robot, towarzyszący yattamanom o wyglądzie kostki służył za maszynę losującą. W ciemno jednak można było założyć, że (z nielicznymi wyjątkami) o tym, który robot ruszy do boju, zadecyduje banda Drombo. Jeśli zbudują robota wodnego - będzie walczyć ryba, itp. Z każdego robota w finałowej scenie wychodziły małe robociki, które dokonywały zniszczenia robota przeciwników. Najpierw były to małe zwierzątka (na przykład aligatory lub hipopotamy), potem przedmioty (np. młotki). Rozbiórkę kończył wybuch i dość często obnażenie biustu miss Dronio (Japończycy lubią prezentować w bajkach nagość)...
   Odcinek niemal zawsze kończył się karą dla Drombo ze strony Dokurobei, który dowodził nimi i mówił, gdzie mają szukać kamienia (zwykle wskazówki były błędne). Odcinki nawiązywały do innych znanych postaci, jak na przykład Robinson czy Pinokio... 
   Nakręcono łącznie 108 odcinków., które były nadawane na antenie Polonii 1 i Super 1. Wiele osób z sentymentem wspomina ów serial.

Strażnik Teksasu


   Przyszedł czas na przypomnienie kolejnego serialu, który - szczególnie w latach 90 cieszył się sporą popularnością. To Strażnik Teksasu, który można było oglądać w piątkowe wieczory na Polsacie. Pamiętam, że na początku każdy odcinek zaczynał się o 21, później jednak chyba przesunięto porę emisji o godzinę wcześniej.
   Tytułowym bohaterem był Walker, grany przez Chucka Norrisa. Wraz z przyjaciółmi - Trivettem i Aleks walczyli z przestępczością. Czyli innymi słowy był to serial kryminalny (policjanci) z elementami sztuk walki. 
   Przez pewien czas był to mój ulubiony serial, uwielbiałem po prostu go oglądać. Wspominam pierwszą czołówkę serialu, która znacznie różniła się od tej, która towarzyszyła w dalszych seriach. Zresztą możecie sami zobaczyć - nie było piosenki, sama muzyka, inna niż ta, którą wielu pamięta.
 
   Łącznie nakręcono 203 odcinki serialu. W Polsce emitowano go przez kilka lat. Obecnie również go można oglądać, emitowany jest jednak w mało znanym kanale Universal channel. Biorąc pod uwagę poziom niektórych prezentowanych seriali na ogólnodostępnych antenach można zaryzykować stwierdzenie, że puszczony Strażnik Teksasu o odpowiedniej porze (ok. 20) mógłby znów przyciągnąć spore grono osób przed telewizory. W nim przynajmniej coś się dzieje...

Kapitan Hawk (Jastrząb)



Kapitan Hawk, Kapitan Jastrząb, Kapitan Tsubasa - pod takimi tytułami znana jest bajka, która po raz pierwszy w Polsce pojawiła się na początku lat dziewięćdziesiątych na kanale NTW i Polonia 1. I od razu wielu młodych chłopaków, ale nie tylko, oszalało na jej punkcie. Byłem jednym z nich, a jakiś czas temu postanowiłem sobie przypomnieć tę bajkę i jeszcze raz obejrzałem wszystkie odcinki, a do tego serię Shin Captain Tsubasa, opowiadającej o dalszych losach Tsubasy, gdy ten jest już sporo starszy.
Bohaterem jest Tsubasa Ozora, młody chłopak, który trafia do drużyny Nankatsu.  
Seria złożona z 128 odcinków pokazuje rywalizację o miano najlepszej drużyny w dwóch sezonach. W obydwu głównym rywalem jest Kojiro, najpierw zawodnik Meivy, a potem Toho. 
Zawodnikami Nankatsu i przyjaciółmi Tsubasy byli Wakabayashi i Misaki, którzy jednak wyjechali po zdobyciu pierwszego mistrzostwa.
Patrząc z perspektywy czasu jest wiele zabawnych, dziwnych, a nawet głupich momentów w tej bajce. Zdarzało się, że jedna akcja trwała przez cały odcinek. Piłkarze biegli, biegli, a boisko dziwnym trafem nie kończyło się. 
Do legendy przeszły akrobacje braci Tashibana, słabe serce Misugi, czy też olbrzymi bramkarz Nakanichi, który zasłaniał jakieś 2/3 bramki i wydawał się być trzy razy wyższy i pięć razy grubszy niż Tsubasa. Do tego strzały, które wpychały nawet po kilku piłkarzy do bramki, a żeby było ciekawiej oddawane były nawet sprzed własnej bramki. Mnie osobiście bardzo śmieszył Takeshi. Dlaczego? Ano bo gdy tylko był przy piłce i pojawiał się na ekranie, słychać było jego myśl - zawszę tę samą, która brzmiała: "Muszę podać do Kojiro"!
Każdy z młodych chłopaków, którzy oglądali to anime, chciał być jednym z głównych bohaterów. Moim idolem nie był wcale Tsubasa, a Misaki, który przede wszystkim starał się wypracowywać sytuację. Styl gry tego animowanego bohatera bardzo mi się podobał. Za to mój kolega zawsze używał sformułowania "Tygrysi strzał", którym to posługiwał się Kojiro.
Gdyby mecze nie trwały przez 6-8 odcinków, bajka byłaby jeszcze ciekawsza. Ale mimo to z sentymentem wracam do tamtych czasów.

Idź na całość

Dziś napiszę o programie, którego popularność - z perspektywy czasu - niezwykle mnie dziwi...
Show emitowane było w latach 1997-2001 na Polsacie, a nosiło tytuł "Idź na całość".

Rekordowa oglądalność odcinka wyniosła podobno ponad 10 milionów widzów, a przecież w tym show nie działo się niemal nic. Na czym polegał program? Prowadzący, którym przez trzy lata był Zygmunt Chajzer, wybierał kilka ludzi z publiczności, którzy mieli szansę wygrać nagrodę. Najczęściej tych kilka osób musiało między sobą wyłonić tę, która do rywalizacji przystąpi (pozostałe wracały na widownię). W jaki sposób? Różnie, na przykład poprzez wybieranie kopert  z pieniędzmi lub ciągnięcie karty. Oczywiście wygrywała największa.
Dalej było już prosto. Uczestnik najczęściej wybierał jedną z zasłoniętych kurtyną bramek, za którą według niego kryje się wartościowa nagroda. Dwie pozostałe kryły zonka i małą nagrodę, albo dwa zonki. Czym był zonk, o tym później.
Gracze brali też udział w innych grach - na przykład odsłonięcie kilku pół z tablicy tak, by nie trafić na zonka, rzucanie do tarczy, itp. W finale osoba, która wygrała największą nagrodę mogła ją wymienić na nagrodę ukrytą za jedną z trzech bramek (często pojawiał się samochód). Nie musiał jednak tego robić, mógł zatrzymać dotychczasową nagrodę. Wówczas do rywalizacji przystępowała osoba z drugą co do wartości nagrodą, itd.
Kiedy ludzie nic nie wygrywali? Ano gdy kiedykolwiek trafili za bramką czy na polu na tablicy na zonka. Wspomniany Zonk to maskotka przedstawiająca kota w worku. Wylosowanie zonka kończyło grę danej osoby.

A teraz czas na Krzysztofa Tyńca. Pamiętacie mój wpis dotyczący Koła fortuny i krytyki prowadzącego Tyńca? No więc ów prowadzący wcześniej "zepsuł" program Idź na całość. Został prowadzącym tego programu w 2000 roku, oczywiście często swoim gadaniem irytował, nie pasował do programu, nie dziwi więc fakt, że spadła jego oglądalność, a w efekcie w 2001 roku został on zdjęty z anteny.
Program doczekał się wielu wersji. Wymyślony został w Stanach Zjednoczonych w 1963 roku i oprócz wersji brytyjskiej, francuskiej, niemieckiej czy włoskiej doczekał się także swojego odpowiednika w tak egzotycznych krajach jak Wietnam (2009-2012), Izrael (1994-1996); Indonezja (2006-2007 i 2010-2011) czy Indie (2001-2004). Oryginalny tytuł brzmiał "Let's make a deal".
Kto wie, czy to nie sukces tego programu spowodował, że masowo zaczęły pojawiać się tzw. płytkie programy rozrywkowe, jak np. "Taniec z gwiazdami"...