sobota, 3 marca 2018

Wejście smoka




Raz na trzy lata na prywatnej wysepce Hana odbywa się turniej zawodników walk wschodnich. Do turniej zapraszani są światowej sławy mistrzowie karate. Wśród nich zaproszenie przyjmuje Lee - jeden z mnichów klasztoru Shaolin. Na zaproszenie Lee reaguje też rządowa agencja ds. zwalczania przestępczości, której udaje się nakłonić Lee do współpracy. Ma odszukać zaginioną agentkę a także znaleźć ślady przestępczej działalności Hana. Lee dowiaduje się również iż jeden z ochroniarzy Hana odpowiedzialny jest za śmierć jego siostry.

Rok 1978. Po pięciu latach od premiery film "Wejście smoka" pojawia się na przeglądzie Filmoteki Narodowej w warszawski kinie "Iluzjon". Efekt pojawienia się na polskim ekranie takiego filmu wzbudził takie zainteresowanie, że szturmujący owe kino widzowie powybijali szyby w drzwiach. Następny seans i kolejne szaleństwo odbyło się cztery lata później ... ale o tym za chwilę. Wróćmy na moment do filmu ....



Film "Wejście smoka" to dla Bruce'a, który chciał wypaść dobrze przed amerykańską publicznością było być albo nie być. Początkowe sceny były kręcone bez udziału mistrza, który pojawił się na planie w dwa tygodnie później od rozpoczęciu zdjęć. Zdenerwowany i zagubiony tą całą machiną filmową z czasem przełamał się i produkcja ruszyła z kopyta. Był obecny na planie przez 24 godziny na dobę. Ponieważ odpowiadał za choreografię wszystkich walk musiał zapoznać się z pracą kamer oraz rysować swoje wizje na papierze. Trudno byłoby stwierdzić co w tym filmie było naprawdę a co markowane. Prawdziwa np. była scena walki Lee z Oharrą, w której ochroniarz Hana próbował zaatakować Lee przy użyciu pęknietej butelki. Jak mówił odtwórca roli Oharry, na planie przez przypadek zranił Bruce'a kawałkiem szkła co spowodowało wściekłość mistrza i wyładowanie się na aktorze. Ten boczny kopniak, po którym Oharra wpadł na grupę zawodników obserwujących pojedynek był prawdziwy i ... musiał zaboleć.



wejscie smoka 04
Na planie filmu spotkało się dwóch mistrzów sztuk walki a mianowicie Bruce Lee i Bolo Yeung. Bruce zaproponował Yeungowi rolę najsilniejszego wojownika z ludzi Hana, co dziwne rola ta była niema. Przez cały film Bolo nie wypowiada ani słowa (no prawie - raz się odezwał dając sygnał do rozpoczęcia turnieju). Rola ta była dla niego dużym wyzwaniem i doświadczeniem. Bolo darzył dużym poważaniem Bruce'a a podczas zdjęć mistrzowie zaprzyjaźnili się ze sobą co owocowało spotykaniem się w późniejszych czasach i dyskutowaniem nad filozoficznymi aspektami kung-fu. Jednak scenariusz filmu nie przewidywał walki między Brucem a Bolo, który jak pamiętacie ginie z ręki ... a raczej z nogi kogoś innego (szybka śmierć). Rozczarowania nie krył tym Bolo a także widzowie, którzy spodziewali się że mimo widowiskowych walk jakie obejrzeli podczas trwania seansu zobaczą i tą ... jedyną w wykonaniu mistrzów sztuk walki. Mimo to pozostały archiwalne zdjęcia z planu na który panowie trenowali razem.
Także i Jackie Chan miał swoje pięć minut w tym filmie bowiem wtedy jako statysta stawiał swe kroki w najróżniejszych filmach. Nie inaczej było i w "Wejściu smoka" w którym widzowie twierdzą iż widzieli go dwa razy a sam Jackie mówił o trzech pojawieniach się na planie. Pierwsza - najbardziej widowiskowa aczkolwiek też i krótka jest oczywiście scena w podziemiach Hana, kiedy to Bruce łapie go za włosy by za chwilę skręcić mu kark. Innym razem możemy dostrzec go w scenie z udziałem goryli Hana i siostry Bruce'a. Ponoć Chan to ten co dostaje przy moście od dziewczyny w krocze. Trzecia obecność Jackiego to już wyjawił w wywiadzie sam zainteresowany kiedy przyznał iż był także jednym z kaskaderów, kiedy Lee uderza przeciwników mając dwa kije. Ponoć to uderzenie było prawdziwe (wypadek przy pracy). Wtedy to Lee natychmiast przeprosił Chana oraz podkreślił iż może pracować we wszystkich jego filmach. Niestety - na zapewnieniach się skończyło bowiem Bruce zmarł zanim mógł dotrzymać tej obietnicy.
Nieprawdziwa jest oczywiście pogłoska iż w filmie tym pojawia się Chuck Norris. Owszem Chuck zmierzył się w Lee ale to było w "Drodze smoka" gdzie w finałowej scenie obydwaj panowie stoczyli ze sobą walkę.
Ciekawostką jest fakt iż scena początkowa z otwierającą walką pomiędzy Brucem Lee, a Sammo Hungiem została nakręcona już po ukończeniu zdjęć do filmu na specjalne życzenie Bruce'a a scena z gilotyną i kotem to była ostatnia nakręcona scena z udziałem Johna Saxona. Tego samego Johna, który z kin klasy B trafił do takiego filmu i którego nazwisko w czołówce jest przed Brucem Lee. Dlaczego? Ano dlatego, iż nie do pomyślenia było iż nazwisko azjaty w amerykańskich filmach pojawiało się pierwsze. Stąd taka decyzja ale wiadomo iż król był tylko jeden ...
Warto też zwrócić uwagę na muzykę, którą skomponował Lalo Schifrin a która przyniosła mu w pewien sposób nieśmiertelność. Kompozytor bowiem połączył ze sobą dwa światy: Zachodu (reprezentującego popową, jazzująco-funkową muzykę) ze Wschodem (reperezentującego etniczne intstrumentarium). Najbardziej rozpoznawalnym z utworów muzycznych jest oczywiście ścieżka otwierająca film. Nie do przebicia z zastosowaniem gitary funkowej i organów Hammonda połączonych z dęciakami i szybkimi smyczkami. Tego nie można opisać a słuchac można cały czas.

Ale wróćmy do premiery filmu w Polsce, który na nasze ekrany wszedł w 1982 roku. Były to jeszcze okres stanu wojennego ale to nie przeszkadzało zapewnić rozrywkę ludności odwracając uwagę od życia codziennego. Władza widocznie chciała odciągnąć móodzież od tego co się dzieje na ulicach. Nie chciała by uczestniczyła ona w demonstracjach i starciach z ZOMO. I to się udało. Wprowadzenie takiego filmu nie obyło się bez echa. Jak burza zdominował wszystkie kina, pod którymi ustawiały się kolejki, znacznie dłuższe niż po deficytowe artykuły. Chociaż film był dozwolony od 18 lat to nie przeszkadzało to uczniom starszych klas podstawówki, którzy i tak w jakiś sposób dostawali się na seans. Co miał zrobić bileter jak średnia przed wejściem na sale wynosiła maksymalnie 16 lat? :) Jeden z internautów wspomina iż seanse na ten film były w jego mieście już od 10 rano co wcześniej się nie zdarzało a momentami to dostawiane były krzesła bo był i tak komplet widzów na tym filmie. Wystarczyło pół roku i film ten obejrzało już 6 milionów widzów. Rekordzista ponoć obejrzał ten film 50 razy a na 51 seans dostał bilet za darmo :)

Film filmem a życie życiem ... po kilku dniach na podwórkach zaczęły dominować wschodnie sztuki walki. Wzrosła liczba bijatyk a połamany kij od szczotki lub pałka i łańcuch od roweru lub linką służył za nunchako. Nunchako, które nieraz robiło sie po cichaczu na lekcja ZPT (zajęcia praktyczno-techniczne). Jednak próba wykorzystania go na koledze bądź nieudolna próba walki kopanej kończyła się niejednokrotnie wizytą napastnika u ortopedy. Także i buty w których chodził Bruce sprzedwałay sie natychmiast i nikt nie przejmował się, że po miesiącu można było je wyrzucić na śmietnik. Ważne było to by się w nich chodziło.
Nie mniej jednak w większości domów zagościły plakaty z podobizną Bruca Lee, które były nagminnie zamieszczane przez wszystkie kolorowe czasopisma.

W sumie na film ten sprzedano podobnież 17 milionów biletów, który go uplasował na drugim miejscu w gatunku sprzedaży biletów na film zagraniczny (pierwsze miejsce przypadło Winnetou a trzecie Klasztorowi Shaolin).
Wprowadzenie tego filmu zapoczątkowało również zapotrzebowanie na wiedzę o wschodnich sztukach walki. Jak grzyby po deszczu powstawały takie szkółki do których tak samo jak i do kin waliły tłumy.
W 2004 roku film został dodany przez National Film Preservation Board do listy filmów National Film Registry tworzących dziedzictwo kulturalne Stanów Zjednoczonych do przechowywania w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych.
Na bazie filmu "Wejście smoka" pojawił się Franek Kimono. Ta fikcyjna postać wykreowana przez niesamowitego Piotra Fronczewskiego ubrana w białe kimono parodiowała styl disco a jego piosenkę "Ja jestem king Bruce Lee karatę mistrz" znał chyba w tych czasach każdy.

Mimo iż powstało już do tej pory setki filmów o tematyce wschodnich sztuk walki to "Wejście smoka" dostarcza nam za każdym razem niezapomnianych wrażeń. Mimo, że znamy wszystkie sceny na pamięć to i tak będziemy oglądać to bez znudzenia. To oczywiście za sprawą niesamowitych pojedynków, które jak trzeba wiedzieć w tamtych czasach zostały wykonane w realu, bez wspomagania sztuczkami komputerowymi. Oglądając film możemy podziwiać walki Bruce'a Lee a także innych mistrzów, którzy prędzej czy później też zobaczymy w innych filmach. A są nimi m.in: Bolo Yeung, Jim Kelly, Sammo-Hung Kam-Bo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz