poniedziałek, 22 lutego 2016

Seksmisja

Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi!

Polska, rok 1991. Dwóch ochotników, Max i Albert, w ramach eksperymentu zostaje poddanych mającej trwać trzy lata hibernacji. Po wybudzeniu dowiadują się, że minęły nie trzy lata, a ponad pół wieku, wskutek wojny jądrowej, która w międzyczasie wybuchła, wszyscy męscy osobnicy wyginęli, a ludzie, czyli kobiety, dla ochrony przed promieniowaniem żyjące pod ziemią, rozmnażają się przez dzieworództwo. Zgodnie z uchwałą odpowiedniego gremium Maks i Albert, po przeprowadzeniu na nich badań naukowych, mają zostać poddani naturalizacji, czyli operacji zmiany płci, a tym samym stać się częścią nowego, szczęśliwego świata bez testosteronu, agresji, przemocy i wojen. Zdesperowani mężczyźni wykorzystują okazję i uciekają, ale szukający ich oddział kobiet depcze im po piętach. Nieoczekiwanie znajdują sojuszniczkę w osobie Lamii, która pomaga im wydostać się na powierzchnię.




Czytelnicy miesięcznika „Film” uznali w 2008 roku „Seksmisję” za polską komedię stulecia. Nic dodać, nic ująć. Humor „Seksmisji” nie starzeje się mimo upływu lat i zmiany ustroju. Świetne dialogi, świetny scenariusz, świetna gra aktorów, zwłaszcza zaś duetu Jerzego Stuhra w roli prosto myślącego, niezbyt wykształconego, ale niepozbawionego chłopskiego rozumu i działającego na kobiety uroku Maksa oraz Olgierda Łukaszewicza jako subtelnego inteligenta Alberta. Obaj wnieśli w tworzenie swoich postaci sporo od siebie – ich niektóre, dziś kultowe teksty rodziły się na planie, nie było ich w scenariuszu.
 
„Seksmisja”, prócz tego, że jest komedią, jest także obrazem życia w państwie totalitarnym, którego elementy składowe występują w podziemnym państwie kobiet. Począwszy od zaprezentowanego modelu władzy, kontroli obywateli, inwigilacji, przez ograniczanie dostępu do informacji i manipulowanie nimi, a skończywszy na zakłamywaniu faktów historycznych. Na szczęście polska cenzura wycięła z filmu tylko trzy minuty – niepolityczne, choć bardzo entuzjastyczne hasło Maksa po wyjściu na powierzchnię: „Grupa! Kierunek wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja”. Z kolei cenzura funkcjonująca w owej cywilizacji na wschodzie, czyli w ZSRR, wycięła aż 40 minut, czyli całą... goliznę.
Środowisko, któremu film podpadł w całości, to feministki, zwłaszcza amerykańskie, im zatem „Seksmisji” nie polecamy, wszystkim innym – jak najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz